Sound Quality SYSTEM to nieistniejący już projekt powstały z inicjatywy Jacka Kopca, który trwał i rozwijał się przez ponad 3 lata (od 2010 roku), ostatecznie został jednak zakończony w kwietniu 2014 roku z powodów osobistych.
Początek projektu to listopad 2010 roku i stworzenie pierwszego składu kwartetu – Sound Quality Quartet (SQQ) – z inicjatywy Jacka Kopca i Maćka Kwarcińskiego. Zespół tworzyli: Jacek Kopiec (akordeon), Maciek Kwarciński (flet), Mateusz Frankiewicz (kontrabas) i Kamil Wróblewski (perkusja). SQQ w tym składzie zagrało kilka koncertów, jednak po roku czasu nastąpiła zmiana perkusisty – Kamila Wróblewskiego zastąpił Michał Pamuła. Przez kolejne lata koncepcja rozwoju projektu była konsekwentnie realizowana, kwartet wzbogacał instrumentarium (wprowadzenie elektroniki, obsługiwanej przez Jacka Kopca i Maćka Kwarcińskiego), powstawały nowe kompozycje. Zespół zaprosił do współpracy znakomitych krakowskich muzyków (Basia Gąsienica-Gewont, Piotr Orzechowski, Bartek Prucnal) i w efekcie powstała pierwsza EPka Sound Quality Quartet (wydana w lipcu 2012 roku).
Kolejny rok przyniósł sukces podczas 36. Międzynarodowego Konkursu Zespołów Jazzowych JAZZ JUNIORS w Krakowie (grudzień 2012), gdzie SQQ, wykonując dwie kompozycje Jacka Kopca („Synaptic”, „Etiuda no. 3”) i „Kołysankę” Krzysztofa Komedy, zdobyło Nagrodę Specjalną. Zespołowi udało się także zająć II miejsce na Międzynarodowym Konkursie w Sanoku.
W okresie od września do listopada 2013 roku Sound Quality Quartet przy okazji nagrywania debiutanckiego longplaya w studiu Synaptic Records został przemianowany na Sound Quality SYSTEM. Premiera albumu miała miejsce w krakowskim Lizard Kingu (13.11.2013) i została bardzo ciepło przyjęta przez publiczność (relację prasową z koncertu można przeczytać poniżej).
Swój ostatni koncert Sound Quality SYSTEM zagrało na scenie Pracowni pod Baranami 22 lutego 2014 roku. Na chwilę obecną działalność zespołu jest zawieszona.
– Materiały prasowe –
“Debiutancka płyta Sound Quality System (przemianowanego z Sound Quality Quartet) jest albumem, na którym nie ma ani jednego przypadkowego dźwięku. Kompozycje nagrane przy pomocy licznych gości (…) są bardzo dobrze przemyślane i rozplanowane. Nie jest to zwykła jazzowa płyta, bo Panowie sięgają po różne stylistyki tworząc swój własny styl.”
“(…) tworzą magiczną muzykę (…)”
“Sound Quality Quartet. Nieprzewidywalny, zaskakujący, świeży i przede wszystkim młody zespół zaprezentuje swój autorski, niepowtarzalny program!”
“Debiutancka płyta Sound Quality System (przemianowanego z Sound Quality Quartet) jest albumem, na którym nie ma ani jednego przypadkowego dźwięku. Kompozycje nagrane przy pomocy licznych gości (…) są bardzo dobrze przemyślane i rozplanowane. Nie jest to zwykła jazzowa płyta, bo Panowie sięgają po różne stylistyki tworząc swój własny styl.”
“(…) najbardziej oryginalny brzmieniowo krakowski Sound Quality Quartet- oprócz perkusji i kontrabasu Panowie grali na flecie i akordeonie, dzięki czemu ich muzyka nabrała lekko etnicznego wydźwięku.”
“Wyjątkowa muzykalność, niepowtarzalne aranżacje oraz nieustanne poszukiwanie ciekawych brzmień połączone z energią oraz nieprzeciętną charyzmą – to właśnie Sound Quality Quartet.”
[vc_tta_tabs shape=”square” color=”white” spacing=”” gap=”30″ active_section=”1″ no_fill_content_area=”true” css=”.vc_custom_1519048457100{background-color: #ffffff !important;}”]
[vc_tta_section i_icon_fontawesome=”fa fa-comment” add_icon=”true” title=”Wywiad dla portalu kulturatka.pl” tab_id=”1″][vc_column_text]
Wywiad udzielony serwisowi www.kulturatka.pl // 17.04.2013
Zespół Sound Quality Quartet uformował się w 2010 roku i od tego czasu konsekwentnie podąża samodzielnie wytyczoną ścieżką muzyczną, nacechowaną minimalizmem oraz muzyką ethno, jazz, groove. Na kilka dni przed jego kolejnym występem w Krakowie, postanowiliśmy zadać członkom formacji SQQ kilka pytań, na które odpowiedzi udzielił Jacek Kopiec, lider zespołu. Zapraszamy do lektury wywiadu.
Aneta Błachewicz: Skąd pomysł, aby grać właśnie taką muzykę i w tym składzie?
Jacek Kopiec: To nie ludzie wybierają muzykę, to ona wybiera nas (uśmiech). Tak też było i w naszym przypadku. Chcieliśmy wyrazić nasze emocje, a z racji tego, że jesteśmy muzykami, najłatwiej nam to robić poprzez świat dźwięków. Tak powstała (i ciągle powstaje) nasza muzyka. Nie trzymamy się sztywno jednego gatunku muzycznego, czy sposobu gry. Jeżeli chcę coś przekazać przez muzykę, szukam odpowiednich środków, które mi na to pozwolą, a nie biorę to co akurat jest pod ręką i czekam na to co z tego wyjdzie. Co do naszego składu, myślę, że nie ma w tym wielkiej filozofii. Zwyczajnie bardzo się nawzajem lubimy, zarówno jeśli chodzi o osobiste relacje, jak i płaszczyznę muzyczną (śmiech).
Aneta: Wasza muzyka, jak sami określacie, to mieszanka jazzu, minimalu, groove’u i ethno. Kto/ co stanowi Waszą największą inspirację muzyczną?
Jacek: Inspiracją do tworzenia dobrej muzyki może być każdy dźwięk, hałas, utwór, zarówno lepszy i gorszy. Czasem po wysłuchaniu czegoś co mi się kompletnie nie podoba zastanawiam się, czego w tym wypadku brakowało? A jak już się dowiem, to zawsze mogę wykorzystać ten brakujący element do swojej własnej układanki. Można to nazwać zdobywaniem doświadczenia, nie tylko na własnych błędach (śmiech). Oczywiście, jak wszyscy, mamy swoich gigantów: Miles Davis, Esbjörn Svensson, Bonobo, Avishai Cohen – to tylko niektórzy z nich. Najwspanialsza w muzyce jest jej różnorodność, my chcemy iść razem z tym nurtem, tworząc muzykę wielobarwną. Co do samej nomenklatury naszej muzyki to ocenę pozostawiamy słuchaczowi, ale wątpię, aby dla niego ważniejsze było jak coś się nazywa, a nie jak brzmi (uśmiech).
Aneta: W zeszłym roku zdobyliście nagrodę specjalną na 36. Międzynarodowym Festiwalu Jazz Juniors. Jak bardzo/ czy odmieniło to Wasze życie? Czy inne nagrody także w jakiś stopniu przysłużyły się do na przykład wzrostu zainteresowania Waszą twórczością?
Jacek: Oczywiście bardzo cieszymy się z tej nagrody i faktu, że zostaliśmy docenieni przez znakomitych muzyków, którzy znaleźli się w jury konkursu, jednak traktujemy każde takie wydarzenie (konkurs etc.) jako krótką przygodę, to nie są nasze priorytetowe cele. Nie chcemy być kolejnym zespołem konkursowym, który owszem zwycięża kolejne „zawody”, jednak w ogólnym rozrachunku nie potrafi dotrzeć do szerszego grona słuchaczy i niestety muzycznie przegrywa. My mamy jasne cele i założenia. Jesteśmy przekonani, że tworząc muzykę różnorodną, przepełnioną emocjami, trzymającą w napięciu i – co chyba najważniejsze- do bólu autentyczną, pozbawioną wszechobecnego w dzisiejszych czasach naśladownictwa, uda nam się osiągnąć sukces. I mówiąc „sukces” nie mam na myśli ogromnych sum na koncie (co obecnie stało się synonimem tego słowa), tylko uśmiech słuchacza, któremu udało się na tych kilka chwil przenieść gdzieś do innego (muzycznego) świata…
Aneta: Czy planujecie wydać płytę, a jeżeli tak, to kiedy?
Jacek: Zdecydowanie tak, jest to dla nas priorytetowa kwestia. Mamy przygotowany autorski materiał, który wkrótce zaczynamy rejestrować. Płyta powinna być gotowa pod koniec tego roku. Dajemy sobie czas na spokojną pracę, abyśmy mogli zadbać o każdy szczegół naszej muzyki – pośpiech zdecydowanie jest tu niewskazany [uśmiech].
Aneta: Z którym z muzyków z którymi grywaliście, najlepiej Wam się współpracuje i dlaczego?
Jacek: Jeśli miałbym wyróżnić jednego muzyka, to wskazałbym na Bartka Prucnala (saksofonista formacji N.S.I.). Pojawił się gościnnie na kilku naszych nagraniach, dodając im kolorytu i charakteru. Jego koncepcja improwizacji i brzmienia wydaje mi się być spójną z naszą, dzięki temu tak znakomicie wpasował się w nasz zespół i myślę, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazję współpracować. A pomijając kwestie muzyczne, jest to bardzo sympatyczna osoba [uśmiech].
Aneta: Czy szykujecie trasę koncertową po Polsce?
Jacek: Obecnie praca nad płytą jest naszym głównym priorytetem i pomimo ogromnej przyjemności płynącej z rejestrowania naszej muzyki, jest to także bardzo czasochłonne zajęcie, przez co musimy troszkę ograniczyć nasze koncertowe plany do pojedynczych koncertów w Polsce. Mam jednak nadzieję, że gdy ukończymy już wszystkie nagrania, wybierzemy się w trasę koncertową promującą nasz Longplay. Chciałbym, aby odbyło się to jesienią tego roku.
Aneta: A czy szykują się także nowe projekty z innymi muzykami?
Jacek: Zdecydowanie tak. Chcemy aby nasza debiutancka płyta była bardzo kolorowa i różnorodna, także przez różne muzyczne charaktery, które zaprosimy do współpracy. Jesteśmy już po wielu rozmowach ze znakomitymi muzykami, jednak nie chcę zdradzać więcej szczegółów, ponieważ ostateczna forma naszej płyty ma być dla naszych fanów niespodzianką [uśmiech].
Aneta: Kilka słów dla czytelników Kulturatki.
Jacek: Drodzy Kulturatkowicze! Niezmiernie cieszymy się z możliwości podzielenia się z Wami naszymi planami, inspiracjami i przemyśleniami na temat naszej muzyki! Zapraszamy Was także bardzo serdecznie na nasze koncerty i zapewniamy, że jeszcze (o) nas usłyszycie! [śmiech].
//
Wywiad przeprowadziła:
Aneta Błachewicz
www.kulturatka.pl
[/vc_column_text][/vc_tta_section]
[vc_tta_section i_icon_fontawesome=”fa fa-comment” add_icon=”true” title=”Wywiad dla portalu wordtunes.pl” tab_id=”2″][vc_column_text]
Wywiad udzielony serwisowi www.wordtunes.pl // archiwalny
Zacznijmy od początku. Powiedzcie jak się poznaliście i skąd pomysł na założenie zespołu SQQ?
Jacek Kopiec: Mój pomysł na własną grupę muzyczną zrodził się w czasach, gdy byłem jeszcze uczniem liceum muzycznego w Krakowie. Miałem to szczęście, że w jednej klasie spotkałem się z wieloma znakomitymi muzykami i choć mieliśmy różne charaktery, łączyła nas wspólna pasja – jazz i muzyka improwizowana. Praktycznie cały wolny czas poświęcaliśmy na wspólne granie i często zostawaliśmy po zajęciach „dżemując”. Tam poznałem Maćka, który po pierwsze przekonał mnie do siebie swoją charyzmatyczną grą, a po drugie pasował do mojej koncepcji nietypowego instrumentarium. W momencie gdy zostałem studentem Akademii Muzycznej w Krakowie i zyskałem więcej swobody twórczej, wspólnie z Maćkiem postanowiliśmy założyć SQQ (Sound Quality Quartet – nazwę wymyślił Maciek). Zaprosiliśmy do współpracy kontrabasistę Mateusza Frankiewicza, którego w krakowskim środowisku muzycznym nikomu przedstawiać nie trzeba. Pozostało jeszcze uzupełnić sekcję rytmiczną o perkusistę. Z tym nie było łatwo, ale po pewnym czasie spotkaliśmy Michała Pamułę, który idealnie wpasował się w nasze muzyczne intencje i w ten sposób stworzyliśmy zgraną paczkę, która dzisiaj z Państwem rozmawia.
Jak Wam się grało na 36. Międzynarodowym Festiwalu Jazz Juniors, gdzie otrzymaliście Nagrodę Specjalną?
Jacek: Byliśmy zadowoleni ze swojego występu w finale, ponieważ daliśmy z siebie wszystko. Czuliśmy przyjazne nastawienie ze strony publiczności, a ich żywy odbiór naszej muzyki dopingował nas tylko do jeszcze lepszej gry. Również koncert laureatów w Radiu Kraków był ciekawym przeżyciem i już nie możemy się doczekać wyjazdu do Berlina! [Nagroda Specjalna 36. Jazz Juniors to zaproszenie na festiwal Jazz-Meeting Berlin].
Co jest dla Was kwintesencją polskiej muzyki?
Jacek: To bardzo trudne pytanie, ponieważ nie precyzuje okresu w polskiej muzyce, czy też gatunku muzycznego o jakim mówimy, jednak postaram się na nie odpowiedzieć. Wydaje mi się, że aby dotknąć prawdziwej głębi muzyki polskiej warto sięgnąć do Chopina, który przez wielu Polaków uważany jest za jednego z naszych najwybitniejszych kompozytorów. W jaki sposób udało mu się zawrzeć w swoich utworach polskiego „ducha”? Co oczywiste, Chopin stylizuje formy dobrze nam znanych tańców, np. Mazurek, Polonez, zdarza mu się także literalnie cytować ludowe melodie, jednak przede wszystkim w swych dziełach oddał emocje towarzyszące naszemu Narodowi od wielu stuleci – z jednej strony smutek, żal i tęsknota za wolną Ojczyzną, a z drugiej strony wiara i nadzieja na odzyskanie Niepodległości. Ta ambiwalencja emocjonalna – przedstawiona dosłownie lub metaforycznie – pojawiała się w twórczości praktycznie wszystkich najwybitniejszych polskich kompozytorów ostatnich dwóch wieków. Podsumowując: kwintesencja muzyki polskiej to emocje. Czasy jednak powoli się zmieniają i mamy nadzieję, że w przyszłości „nowa” muzyka polska dalej będzie dostarczać nam wzruszeń, ale głównie tych pozytywnych [uśmiech].
W jakich brzmieniach się odnajdujecie?
Jacek: Naszym głównym założeniem jest dążenie do oryginalności i niepowtarzalności w brzmieniu. Staramy się raczej unikać indywidualnych popisów, zależy nam na odbiorze zespołu jako jednego organizmu. Nawet gdy któryś z instrumentów wysuwa się na pierwszy plan, pozostali muzycy dążą do dialogu z nim – można powiedzieć, że wspólnie snujemy jedną opowieść. Wzbogacamy także nasze możliwości brzmieniowe o nowe instrumenty (np. kalimba, rhodes, syntezatory), które pozwalają nam uzyskać inne odcienie barwowe. Sami często zastanawiamy się: „jak nazwać to co gramy? Jaki to rodzaj muzyki?” Do tej pory jeszcze nie znaleźliśmy odpowiedzi, która nie brzmiałaby jak dziwne angielskie zaklęcie. No bo przecież gdy ktoś chce się dowiedzieć jaki gatunek muzyki uprawiamy, raczej nie satysfakcjonuje go odpowiedź „jazz/ethno/groove/minimal music etc…” [śmiech]. W takich sytuacjach zawsze odpowiadam: „przyjdź, posłuchaj i oceń sam”. Tak więc nie gatunek, tylko treść ma dla nas znaczenie.
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Jacek: Po pierwsze koncentrujemy się na naszej debiutanckiej płycie, którą od jakiegoś czasu nagrywamy. Po drugie chcemy jak najwięcej koncertować i mieć kontakt z publicznością, bo to sprawia nam największą przyjemność. A po trzecie: grać ze sobą jak najczęściej, bo to zawsze ciekawe przeżycie.
Gdzie widzicie się za klika/kilkanaście lat?
Jacek: Mam nadzieję, że na wspólnym spotkaniu przy piwie, świętując okrągłą rocznicę istnienia naszego zespołu [śmiech].
[/vc_column_text][/vc_tta_section]
[vc_tta_section i_icon_fontawesome=”fa fa-pencil” add_icon=”true” title=”Relacja z koncertu premierowego” tab_id=”3″][vc_column_text]
Relacja z koncertu premierowego SQsystem // 13.11.2013 Kraków
Tekst pochodzi ze strony Mały Leksykon Wielkich Zespołów
W listopadzie 13. dzień miesiąca akurat wypadł w środę, jak widać szczęśliwą dla fanów jazzu. W tym dniu w klubie Lizard King w Krakowie swój koncert miał zespól Sound Quality System. Wcześniej wygrał on konkurs na koncert organizowany przez Krakowską Scenę Muzyczną. Data występu zbiegła się z premierą płyty zespołu. Prócz podstawowego składu, który tworzą: grający na klawiszach, akordeonie oraz na takim dość dziwnym instrumencie o wdzięcznej nazwie kalimba Jacek Kopiec, kontrabasista Mateusz Frankiewicz i perkusista Michał Pamuła na scenie wystąpiło całkiem sporo gościnnie zaproszonych muzyków. Pomimo sporych rozmiarów niektórych instrumentów (wiolonczela, kontrabas) nie było wrażenia tłoku na scenie. (…)
Większość zaprezentowanego repertuaru stanowiły własne kompozycje grupy, a jedynym zauważonym przeze mnie wyjątkiem była „Kołysanka” Krzysztofa Komedy, zagrana w samym środku koncertu. Co prawda nie znam oryginału, ale słyszałem wersję melotronową zagraną przez Morte Macabre oraz nieco free-jazzową w wykonaniu zespołu Frittata. Ta, zagrana przez Sound Quality System była równie ciekawa. Kompozycje wykonywane przez grupę były w przeważającej części instrumentalnymi, lecz już drugi z granych utworów był śpiewany przez utalentowaną Agatę Rozumek, która pojawiła się na scenie pod koniec głównej części koncertu. Nie była ona jedyną wokalistką na tym koncercie, w innych utworach zaprezentowali się Marcin Pokorski oraz Portugalczyk Andre (…).
W głównej część koncertu zespół wykonał piętnaście utworów, z których niemal każdy był zagrany w innej konfiguracji muzyków, z jednym drobnym wyjątkiem. W niektórych z nich pojawiały się instrumenty dęte (flety, trąbki, saksofon). W samym środku występu miał miejsce krótki set kwartetowy – raptem trzy utwory (…). Na sam koniec głównej części na scenie pojawili się wszyscy muzycy, którzy występowali w poszczególnych utworach. Otrzymali oni gorące owacje. Oczywiście publiczność nie pozwoliła muzykom zejść ze sceny i przyszła pora na bisy, na które złożyły się improwizowane utwory instrumentalne. Po tej dawce muzyki publiczność chciała kolejnych bisów, ale pora była już na tyle późna, że koncert musiał się już zakończyć.
Choć repertuar koncertu był dość nietypowy jak na wydarzenie promowane przez Krakowską Scenę Muzyczną, to trzeba przyznać, że na koncert przyszło całkiem sporo ludzi, pomimo iż miał on miejsce w samym środku tygodnia.
//
Autor: Paweł Świrek
[/vc_column_text][/vc_tta_section]
[/vc_tta_tabs]